Archiwum 17 maja 2021


Patrz do wewnątrz
17 maja 2021, 17:26
Gdy kilka lat temu, po raz pierwszy usłyszałam: "Patrz do środka, do wewnątrz - tam ukryte są wszystkie odpowiedzi", coś się we mnie poruszyło. Idea była mi obca, jednak otworzyło się coś, czego nie umiałam nazwać ani opisać, coś, co jednak wzbudziło moje zainteresowanie i poczucie, że coś w tym jest. Moje zrozumienie pozostawało jednak nadal na poziomie czysto psychologicznym, personalnym, osobistym.
Patrz do wewnątrz. Czyli gdzie? Czy to mój brzuch lub żołądek, który skręca się w momentach stresu? Czy to serce, które uznaliśmy za źródło uczuć i emocji? Gdzie to "wewnątrz"? Na co właściwie mam patrzeć? Czego szukać? Środek czego/ kogo?
Szukałam więc w kukiełce, w tym fizycznym ciele, w Ani. I wiecie co? Zawsze coś znajdowałam! Szukałam w formie, a wszystko co znalazłam umiałam zracjonalizować. Jakiekolwiek przeżycie potrafiłam umieścić w czasie i przestrzeni. Przeżyłam kiedyś coś, i ktoś/ coś jest odpowiedzialny za to, co teraz czuję.
 
Ta psychologiczna metoda podejścia do życia czyniła wiele rzeczy.
Po pierwsze sprawiała, że wszystko, co "znalazłam" w przeszłości i co miało wpływ na teraźniejszość, stawało się bardzo rzeczywiste, a możliwość myślenia o tym i racjonalizacji wszystkiego, utrwalała jedynie przekonanie, że jest jakiś realny problem w tym momencie. Wszystko zatem zdawało się być trwałe, stałe, rzeczywiste.
 
Na nieszczęście, metoda racjonalizacji czasami działała, co dawało wiarę w jej skuteczność. Czego nie dawało? Spokoju ducha. Ciągle było coś do zrobienia, ze sobą lub ze światem, wciąż doświadczenie, które było, nie było tym, czym być powinno. To przysparzało jedynie więcej pracy, więcej myślenia, a w efekcie jedynie więcej stresu.
 
I również tutaj mój logiczny umysł potrafił znaleźć przyczynę, zawsze w świecie zewnętrznym. Strach przed autorytetami - wymagający ojciec. Brak dyscypliny - niekonsekwentna matka. itd. itd. Jednak znajdowanie winnego moich wszystkich nieszczęść nie miało ostatecznie przełożenia na lekkość i przyjemność życia. Więcej nawet: zmuszało do jeszcze większej kontroli wszystkich i wszystkiego. Bo przecież jeśli tylko będę się wystarczająco starać i będę wystarczająco dobra, to wszystko pójdzie po mojej myśli i będę szczęśliwa. Haha!!!
 
Tę iluzję podtrzymywałam przy życiu przez czterdzieści lat. Moja obecna wersja siebie wciąż nie była wystarczająco dobra. Wciąż szukałam nowych sposobów, nowych metod i tricków, a wszystko po to, by w końcu osiągnąć upragnioną równowagę. Pełen ZEN. Nigdy więcej stresu, zawsze w dobrym humorze, pozytywnie nastawiona do wszystkiego i pełna energii. Jednak czasem budziłam się niewyspana lub wszystko szło nie tak, pod nosem za kierownicą swego auta "nakrzyczałam" na dziadka, który jechał zbyt wolno, klient spojrzał na mnie krzywo i.... Oh! Nerwy, stres, przygnębienie... Jeejcie, znów mi nie wyszło, straciłam równowagę. Muszę dłużej medytować, głębiej oddychać, więcej samokontroli.... I znowu stres! Metoda nie działa! Albo mnie brak dyscypliny i konsekwencji w praktyce. Zatem: znowu do pracy.
 
3 Pryncypia dały mi łatwiejsze i uniwersalne rozwiązanie. Zobaczyłam, jak działa system ludzkiego doświadczania.
 
Gdzie jest zatem ten "środek", to "wewnątrz"?
Facylitatorzy 3P mówią czasem: "Każde doświadczenie kreowane jest zawsze ze środka na zewnątrz", choć sformułowanie to nie jest do końca poprawne. Nie ma żadnego "zewnątrz" poza twoim procesem myślowym. Jednak nieporozumienia w komunikacji 3P wynikają jedynie z faktu, że to, co opisują 3 Zasady jest przed wszelkimi opisami, słowami, metodami... Jest poza formą (lub przed nią), zatem nie do oddania w formie słów, obrazów, zapachów... Bo to wszystko jest już formą. Każda myśl i każde uczucie. Wykreowane proszę państwa dzięki Myśli, Świadomości i Uniwersalnej Inteligencji dającej wszelkie życie.
 
Nauczono nas widzieć kreację. To, co już jest. Wyrobiliśmy sobie przekonanie, że jesteśmy odłączeni i wszystko, co poza nami, to świat zewnętrzny. Przyzwyczailiśmy się do przekonania, że nasze szczęście i zdrowie zależy od tej zewnętrznej formy i jeśli tylko stworzymy ją na podobieństwo własnej wyobraźni, wtedy osiągniemy (s)pokój.
 
Gdy wiesz, że nie ma "zewnątrz", zaczynasz widzieć to kto/co kreuje. Wtedy istniejąca już kreacja przestaje być solidną konstrukcją, nad którą musisz ciężko pracować. Patrzenie "do wewnątrz" nie oznacza patrzenia do wewnątrz fizycznego ciała. Nie jest personalne i nie ma z twoją osobą nic wspólnego. Jesteś częścią większej Całości. Jesteś tą Uniwersalną Inteligencją, która kreuje. A w świecie formy - jest kreacją. Każde doświadczenie (widzenia, słyszenia, czucia....) jest formą. By spojrzeć "do wewnątrz" cofnij się o krok wstecz i zobacz, kto/co kreuje.
 
Sydney Banks mawiał, że forma, każde doświadczenie, to już jest, "after effect" (skutek, wynik, następstwo). Już jest. Za późno, by coś z tym (z)robić.
Jeśli nadal pozostanę zajęta istniejącą kreacją, jeśli nadal będę szukać rozwiązań i równowagi w świecie zewnętrznym - zawsze będę miała dużo pracy, bo zawsze coś pójdzie nie tak. To nie przyniesie łatwości i lekkości. Nadal będę przyglądać się iluzji.
 
Spójrz na Źródło wszelkiego doświadczenia. Jesteś jego częścią.
Jako ludzie otrzymaliśmy możność myślenia i świadomość. Dzięki rozumowi mamy możliwość doświadczania separacji od Źródła i tworzenia JA, osobnego od RESZTY.
Każde doświadczenie jest tylko pokłosiem. Każda koncepcja JA jest tylko rezultatem doświadczenia. Nie wynikiem JA w postaci fizycznej. Nie JA-Ania, ale JA-kreacja większej Całości, tej Uniwersalnej Inteligencji, w 3P nazywanej Umysłem.
 
Jak zatem wyrazić coś, czego wyrazić nie można?
Ciszą ....................
Inaczej się nie da. Wszystko, co przyjdzie po lub w niej, jest "after effect", "too late". Ta Cisza jest odpowiedzią na wszystkie pytania. A może raczej powinnam powiedzieć: w tej Ciszy wszystkie pytania znikają. Jesteś Jednością. Jesteś Ciszą.
Uzależnienie od niewygody
17 maja 2021, 17:05
Każdy z nas ma swoje uzależnienia. W języku 3P: jesteśmy uzależnieni od myśli. Myśli, która mniej lub bardziej świadomie powraca. Moimi "ulubionymi" i niemal nieświadomymi były długo "Nie jestem wystarczająco dobra." i "Gdy będę TAM/ gdy osiągnę TO, będę szczęśliwa." To pokutujące w nas przekonanie, że gdy już TAM będziemy, lub gdy TO osiągniemy - będziemy szczęśliwi. I że tak już zostanie. (Ja naprawdę wierzyłam, że jeśli tylko wystarczająco się postaram, życie zawsze będzie idealne, wg moich standardów oczywiście.)
Przykładowo: Spotykasz księcia, który na zawsze ma pozostać księciem (lub księżniczkę, w zależności od preferencji), czyli takim, jakim go sobie wymyśliłaś. Gdy twoja koncepcja księcia ulega zmianie, on również powinien się zmienić.
Inny przykład: ustalasz sobie osiągnięcie określonego dochodu i zakładasz, że będzie on tylko rosnąć.
Lecz nagle okazuje się, że książę/ księżniczka i dochód mieli inne plany! To budzi ogromne pokłady strachu i potrzeby kontroli. Efektem jest jedynie coraz większy niepokój. I coraz więcej myśli.
 
Każdy z nas doświadcza czasem niespokojnych myśli. Nic w tym złego. "Problem" powstaje, gdy zaczynamy go "dokarmiać", w ten sposób utrzymując przy życiu. Już samo nazwanie uczucia "problemem" implikuje coś negatywnego.
Wygląda na to, że jako ludzie bardzo przywiązujemy się do niewygodnych emocji. Pamiętam poobijane w dzieciństwie kolana i łokcie i kilkudniowe strupy, które zrywałam z pełną namiętnością. Krwawiły i bolały, jednak robiłam to nadal. Intrygujące!
 
Czym jest ta chęć poczucia niewygody? Czy możemy się od niej uzależniać? Czy coś nam daje? Czy za pomocą tej niewygodnej emocji nie "zakrywamy" czegoś leżącego poza/ pod nią?Lubimy być ofiarą okoliczności?
 
Jedni piją, palą, inni objadają się lub krzywdzą siebie czy innych. Każdy ma swoje sposoby na "złagodzenie" własnej "niewygody". Dlaczego jednak u jednych staje się to nałogiem, podczas gdy dla drugich są to spontaniczne postępki? Co się za tym kryje? Czy można by zdefiniować uzależnienie jako indywidualną metodę na czasowe złagodzenie niedogodności? Która zresztą w ostatecznym rozrachunku działa często na naszą niekorzyść.
 
Patrząc na uzależnienia od strony Trzech Pryncypiów widzę, że każdy z nas stosuje własne ulubione środki, które w danym momencie uważa za odpowiednie. Często jednak przyzwyczajenie sprawia, że te rozwiązania nie są "dopasowywane" do momentu, lecz są czysto automatycznym, wyuczonym zachowaniem. By złagodzić emocjonalne niewygody pijący sięga po piwo, palacz po papierosa, a pracoholik pogrąża się w swojej pracy. Często niestety nie dlatego, że to teraz najlepsze rozwiązanie, ale dlatego, że kiedyś pomagało.
 
Ciekawe, że te krótkoterminowe natychmiastowe rozwiązania są dla nas tak istotne. Przychodzi doświadczenie "niewygody" i musimy je natychmiast "rozwiązać".
Co się tutaj dzieje? Znów kierujemy się na zewnątrz, łącząc to niewygodne uczucie z czymś w świecie poza nami: "Szef w pracy krzywo na mnie spojrzał - z pewnością mnie zwolni!" Jeśli mam przekonanie, że gdy teraz zjem paczkę chipsów to napewno poczuję się lepiej, zjadam paczkę chipsów. Chwilę później jednak myśl o zwolnieniu z pracy powraca nieprzyjemnie, znów uwiera, a do tego jest mi niedobrze i czuję się winna, że pochłonęłam 200g chipsów i tabliczkę czekolady. Czyżby poczucie winy i pełnego żołądka miało zagłuszyć strach przed utratą pracy? Czy żeby nie bać się zwolnienia, potrzebuję więcej czekolady? Więcej wina? Więcej zajęć?
 
Czy tędy droga? Do uzależnienia owszem. Do wolności? Dla poczucia wolności wystarczy ci wgląd. Gdy naprawdę Zobaczysz (a nie tylko intelektualnie zrozumiesz), co się dzieje, czy nadal będziesz widział rozwiązanie "problemu" w paczce chipsów, kolejnych nowych butach czy partnerze? Czy logika pozwoli ci nadal w to wierzyć?
 
Co jest podstawą wszelkiego uzależnienia? Myśl. Myśl, w którą wierzysz. Świadoma lub nie.
Byłam uzależniona od zmiany. Przez wiele lat, gdy coś zaczynało uwierać, siłą wiary i przyzwyczajenia zabierałam plecak i psa i zmieniałam otoczenie. Oczami wyobraźni widziałam nowe miejsca, nowych ludzi, możliwości. Za sprawą dopaminy już samo myślenie o zmianie przynosiło ulgę. Dlaczego zatem nadal decydowałam się na zmianę? Przecież uwieranie zawsze wracało i znów trzeba było się pakować. Nieświadomie i niewinnie swój "kamień w bucie" wszędzie woziłam ze sobą. I konsekwentnie wierzyłam, że kiedyś znajdę spokój i szczęście. Jednak szukałam w złym miejscu. Masa myśli i koncepcji na każdy temat nie pozwalała mi zobaczyć ani mojego "kamienia", ani tego, że to wszystko nie jest prawdziwe. Tym bardziej, że przecież czułam, jakby prawdziwe było. Uderzyłam się w nogę od stołu, bolało i miałam siniaka. Jak to nieprawdziwe?
 
Wszyscy w moim otoczeniu również przeżywali "niewygodne" emocje. Nikt jednak nie pakował plecaka i nie zmieniał miejsca pobytu z tego powodu. Mieli swoje sposoby. Więc coś tu chyba nie gra?
W moim doświadczaniu ukryte było przekonanie, że brak przywiązania do czegokolwiek i kogokolwiek daje mi wolność. Co dziwne, inni mieli totalnie odmienny pogląd na tę kwestię. Inne rzeczy utożsamiali z bezpieczeństwem i wolnością.
 
Co jest zatem prawdziwe? Czy każdy z nas może mieć swoje prawdy?
Długo myślałam, że tak. Dziś nazwałabym je przekonaniami, od których się "uzależniamy". Prawda jest jedna. Jeśli są od niej wyjątki - nie może być Prawdą.
 
Czy gdyby ktoś powiedział mi 20 lat temu: "Jesteś po prostu niespokojna, bo masz niepokojące myśli. Zobacz, co się stanie, jeśli nic z nimi nie zrobisz, jeśli nie nadasz im znaczenia, które je powiększy i utrwali." Czy już wtedy osiadłabym i zagrzała gdzieś miejsca na dłużej? Być może. Może nie. Może musiałam przejść tę drogę, by zobaczyć, co jest prawdziwe. Prawdy nie da się nikomu przekazać. Każdy musi doświadczyć jej sam. A to, co wszyscy myślimy nie jest Prawdą. Wszelkie nieporozumienia i niewygody wynikają z dysonansu pomiędzy naszym postrzeganiem, a rzeczywistością.
 
To bardzo ważne zdawać sobie z tego sprawę! To daje wolność: świadomość faktu, jak powstaje ludzkie doświadczenie. Jest myśl, w którą wierzysz, od której, po latach powtórzeń, uzależniasz się. Ta myśl dostaje życie dzięki Świadomości i tej Uniwersalnej Sile, która "kieruje" wszystkim. Jest myśl i nic nie musisz z nią robić!
 
Ta realizacja daje mi wolność wyboru. W każdej nowej chwili mam możliwość podjęcia świadomego wyboru, decydowania o tym, jak przeżywam moje doświadczenie.
Ta świadomość nie oznacza, że już nigdy nie spakuję plecaka czy nie pochłonę tabliczki czekolady. Jednak mój punkt wyjścia i to doświadczenie będą inne, niejako "luźniejsze", mniej ważne, mniej serio... Nie będzie to już znaczyło, że znów poległam, znów coś mi się nie udało i muszę zaczynać od początku. Przyjdzie kolejny moment, w którym znów będę mogła dokonać wyboru.
 
Jesteśmy bardzo przywiązani do idei lokowania wszystkiego w czasie: nie piję od tygodnia, nie palę od miesiąca... Ale też do chęci zatrzymania na stałe tego, co ostemplowaliśmy jako dobre i wyrzucenia niewygody. Mamy wiele utartych wierzeń, kryteriów i warunków, które sami wymyślamy i utrwalamy. Jeśli wieczorem oznajmiam sobie: "Cholera, znów nie biegałam!" i po tym stawiam kropkę, jest to zwykłym stwierdzeniem faktu, niezakłócającym spokoju mego wieczoru. Wszystko jednak, co postawię po przecinku ("Znowu mam lenia."przecinek; "W ten sposób nigdy nie nabiorę kondycji."przecinek; "Inni jakoś mogą być zdyscyplinowani, tylko nie ja." przecinek ...), będzie jedynie interpretacją i oceną tego faktu, zatem nie obiektywną prawdą! Nadal będę zresztą jedyną jednostką, która zadecyduje o tym, czy to dobrze czy źle. Ale hej!!! Siedzę w wygodnym fotelu i kreuję opinie na temat tego, co JUŻ JEST, zamiast korzystać z nowego świeżego momentu, z zaciekawieniem i otwartością. Nadal mogę wstać i pójść biegać. Lub pozostać w wygodnym fotelu. Myślenie na ten temat nie zmieni sytuacji, jedynie "zepsuje" moment obecny. 
 
Z tą realizacją wiem, że niewygodę - oddalenie od Domu - mogę doświadczyć jedynie wtedy, gdy tak zdecyduję. Gdy chwilowo zapomnę o tym, jak powstaje ludzkie doświadczenie i kto/ co je kreuje...
Świat zewnętrzny
17 maja 2021, 16:33
Wszyscy mamy preferencje tego, w co wierzymy: Bóg, Uniwersum, Natura. Bez względu na to, w czym lokujemy swą wiarę, istnieje przekonanie, że jest coś poza nami, co tworzy i sprawuje opiekę, co daje lub odbiera. Wtedy jest też bardzo istotne, by żyć z tym w zgodzie. Podążamy w pewnych kierunkach lub czynimy pewne kroki, by zdobyć sobie przychylność naszej Siły Wyższej. W większości przypadków nacisk jest kładziony na coś poza nami. Musisz być współpracującym komponentem lub twoje myśli i czyny muszą być w zgodzie z tą siłą lub poddać się jej. Jest zatem coś, co działa na twoją korzyść lub przeciw tobie.
 
Taka koncepcja implikuje, że jest coś poza nami, co jest do osiągnięcia lub do poprawienia, czyli niekończąca się praca. Czy to obietnica raju na koniec ziemskiego życia, czy piękny dom po latach ciężkiej pracy, czy bycie lepszym człowiekiem... Bez względu na to, co obiecuje dany koncept, wierzysz, że jest coś poza tobą, co uczyni twoje życie lepszym czy bardziej wartościowym. Coś tu się nie zgadza!
 
Wydaje się tak rzeczywistym i logicznym, że istnieje coś poza nami, czego możemy doświadczać. Czy to relaksujący dzień na plaży czy dramatyczny szef w pracy. Ale czy rzeczywiście doświadczamy świata na zewnątrz?
Spójrzmy, jak mówią o tym 3 Pryncypia.
 
 
Szczęście nie jest czymś poza tobą. To twój punkt startowy, punkt wyjścia.
Załóżmy, że chcesz nowy dom/samochód/pracę... Ciężko pracujesz i osiągasz, co chciałeś. Jesteś szczęśliwy. Jednak to wciąż jedynie twoje wewnętrzne doświadczenie w danym momencie. Po chwili przychodzi kolejne, np: teraz muszę płacić wysoki podatek czy wstawać o 5 rano. To również wyłącznie twoja wewnętrzna rzeczywistość. Nie możesz przeżywać niczego poza sobą. A zatem nie możesz doświadczać również Boga czy Uniwersum, który ci sprzyja lub nie. Jedyne, co jest, to wewnętrzne doświadczenie. I to nie Ania ma doświadczenie, lecz Ania jest doświadczeniem.
 
Jednak iluzja, że jest coś na zewnątrz, jest ogromna i silna. Iluzja, że są rzeczy poza tobą, po osiągnięciu których doświadczysz szczęścia. I to największy Kosmiczny Dowcip, jak mawiał Sydney Banks, człowiek, który "sformułował" 3P.
Nie możesz doświadczać niczego poza sobą. Doświadczenie jest w pełni wykreowane przez myślenie i świadomość. Nie "twoje myśli" i "twoją świadomość", lecz Uniwersalne Myślenie i Uniwersalną Świadomość. To nie jest personalne, osobiste.
Jesteś doświadczeniem. Wraz z nim zostaje wykreowana twoja osoba. Zobacz, że nie jest ona niczym trwałym, stałym i niezmiennym, a jedynie czasową kreacją, na którą możesz mieć wpływ. Ten wpływ ma swoje ograniczenia, gdyż będąc częścią Wszystkiego, nie jesteś odpowiedzialny za to, co przychodzi ci do głowy. Życie żyje. Nie ogarniesz Wszechświata. Płyń z nim. Doświadczaj każdego obecnego momentu, bo jest jedynym, jaki masz. Porzuć niedostatki kreowane przez umysł na bazie przeszłości, projektując scenariusze przyszłości. W tym momencie jesteś całkowicie OK, bo jesteś!
 
Gdy moment obecny "uwiera", zobacz tylko, czym jest: "Hej, myśl!"; "Hej, doświadczenie!" W przeciwnym razie zaczniesz potrzebować wielu metod i rzeczy, żeby pozbyć się uwierania. Potrzebujesz czegoś na zewnątrz, co wydaje się zapewnić ci spokój i szczęście: ludzie muszą się zachowywać w odpowiedni sposób, na koncie musisz mieć wystarczająco dużo środkow, musisz czuć się tak, nie inaczej... i wtedy będziesz szczęśliwy. Chcesz spokojnego umysłu, a masz jedynie dużo do zrobienia. Dodatkowo skupiasz swoją uwagę na uwieraniu. Zamiast pozwolić mu odejść, dajesz mu moc.
Paradoksalnie, gdy pozwolisz sobie na uwieranie - minie samo i szybko. Gdy zobaczysz, czym właściwie jest - energią myśli w danym momencie, tworzącą doświadczenie - zobaczysz, że nic nie musisz z tym robić.
 
W czymkolwiek widzimy Siłę Wyższą, umiejscawiamy ją na zewnątrz siebie. W rzeczywistości jesteśmy wyrazem boskości, jesteśmy częścią tej Jedności. Wszyscy jesteśmy pyłem gwiezdnym, tak jak trawa, kamienie i wszystko, co we wszechświecie istnieje, zbudowane jest z tego samego kosmicznego materiału. Nie jesteśmy od niego odłączeni.
 
Ta realizacja daje ogromną wolność! Wtedy boskość nie jest czymś, do czego musisz dążyć czy stosować metody, by jej doświadczyć. Uświadom sobie, że jesteś boskością. Jesteś Jednością. (Jakkolwiek patetycznie to brzmi.) Co więcej, dotyczy to wszystkiego: wojny, głodu, smutku, przemocy... One też należą do tej Jedności, choć są tylko myślą, jedną z jej form.
 
Świat zewnętrzny nie istnieje. A raczej istnieje tylko dzięki darowi myślenia. Ta kukiełka jest wszystkim: kreuje i doświadcza kreacji.
 
Nie musisz mi wierzyć na słowo. Sprawdź sam!
Odpuszczenie
17 maja 2021, 16:24
Zastanawiam się, co mamy na myśli mówiąc: "Odpuść sobie", "Przebacz", "Olej to". Bo co właściwie odpuścić i jak? To niezwykle frustrujące, gdy dzielisz się z kimś "problemem" i słyszysz: "Musisz to po prostu odpuścić." Problemy w związku, utrata pracy, choroba - "Odpuść!" Sama nie do końca rozumiem ten przekaz.
 
Zabawne, że gdy zaczęłam ugruntowywać swój wgląd w Trzy Pryncypia nie stało się nic, poza głębszym zrozumieniem systemu ludzkiego doświadczenia, tego jak kreuje się nasza rzeczywistość. Ten wgląd pozwolił mi łatwiej odpuszczać, a właściwie to "kłopoty" zaczęły odpuszczać same. Co więcej, jest ich o wieeeeeele mniej!!!
Nie mówię tu o pracy nad sobą, metodach wszelkiego typu, pozytywnym myśleniu czy tym bardziej odsuwaniu czy umniejszaniu problemom. Mówię o czystym wglądzie w to, co jest faktem. I podjęciu jakiejkolwiek, odpowiedniej w danej chwili akcji. Lub nie.
 
Wiem, że myśli są tylko przepływającą energią, nigdy nie stoją w miejscu, nie są bezwzględną prawdą, choć moja świadomość tworzy z nich niejako film, który tylko wydaje się być rzeczywisty, który czuję zmysłami (Departament Efektów Specjalnych haha), ale są tylko czasową kreacją, iluzją. Czuję smaki, zapachy, widzę kolory, słyszę muzykę, rozmowy... i to wszystko sprawia, że te myśli przeżywam jak realne.
Dzięki uświadomieniu sobie, że to jedynie Myśl kreująca doświadczenie, rzeczy "trudne" jakoby zaczynają odpuszczać same. Nie ma walki z chwilą obecną, z obecną kreacją. Jest, co jest. Gdy nie ma z czym walczyć.... co miałbyś chcieć odpuszczać? Naturalny, swobodny przepływ do kolejnego momentu, kolejnego Teraz i twoje doświadczenie samo się zmienia.
 
Gdy jestem Tu i Teraz, w tym momencie, odkrywam, że rozwiązania pojawiają się same. Moje Zdrowie i Szczęście też zawsze Tu są!
Gdy będę dalej drążyć w pytaniu: "Co właściwie mam odpuścić?", dojdę zawsze do tej samej konkluzji: Myśl! Bo ostatecznie, to, co uwiera, to myśl na dany temat w tym momencie! Nie ma zatem nic do odpuszczenia, bo myśl jest tylko bańką mydlaną, przepływającą energią, niczym. To daje mi przestrzeń dla nowej myśli. Ona i tak przyjdzie, ale w zajętym, przepełnionym umyśle nie zostanie zauważona! Jeśli zafiksuję się na swoim problemie, nie będę w stanie ujrzeć niczego nowego. Rozwiązania nie przyjdą, jeśli uwaga skierowana jest na przeszkodach.