17 maja 2021, 17:26
Gdy kilka lat temu, po raz pierwszy usłyszałam: "Patrz do środka, do wewnątrz - tam ukryte są wszystkie odpowiedzi", coś się we mnie poruszyło. Idea była mi obca, jednak otworzyło się coś, czego nie umiałam nazwać ani opisać, coś, co jednak wzbudziło moje zainteresowanie i poczucie, że coś w tym jest. Moje zrozumienie pozostawało jednak nadal na poziomie czysto psychologicznym, personalnym, osobistym.
Patrz do wewnątrz. Czyli gdzie? Czy to mój brzuch lub żołądek, który skręca się w momentach stresu? Czy to serce, które uznaliśmy za źródło uczuć i emocji? Gdzie to "wewnątrz"? Na co właściwie mam patrzeć? Czego szukać? Środek czego/ kogo?
Szukałam więc w kukiełce, w tym fizycznym ciele, w Ani. I wiecie co? Zawsze coś znajdowałam! Szukałam w formie, a wszystko co znalazłam umiałam zracjonalizować. Jakiekolwiek przeżycie potrafiłam umieścić w czasie i przestrzeni. Przeżyłam kiedyś coś, i ktoś/ coś jest odpowiedzialny za to, co teraz czuję.
Ta psychologiczna metoda podejścia do życia czyniła wiele rzeczy.
Po pierwsze sprawiała, że wszystko, co "znalazłam" w przeszłości i co miało wpływ na teraźniejszość, stawało się bardzo rzeczywiste, a możliwość myślenia o tym i racjonalizacji wszystkiego, utrwalała jedynie przekonanie, że jest jakiś realny problem w tym momencie. Wszystko zatem zdawało się być trwałe, stałe, rzeczywiste.
Na nieszczęście, metoda racjonalizacji czasami działała, co dawało wiarę w jej skuteczność. Czego nie dawało? Spokoju ducha. Ciągle było coś do zrobienia, ze sobą lub ze światem, wciąż doświadczenie, które było, nie było tym, czym być powinno. To przysparzało jedynie więcej pracy, więcej myślenia, a w efekcie jedynie więcej stresu.
I również tutaj mój logiczny umysł potrafił znaleźć przyczynę, zawsze w świecie zewnętrznym. Strach przed autorytetami - wymagający ojciec. Brak dyscypliny - niekonsekwentna matka. itd. itd. Jednak znajdowanie winnego moich wszystkich nieszczęść nie miało ostatecznie przełożenia na lekkość i przyjemność życia. Więcej nawet: zmuszało do jeszcze większej kontroli wszystkich i wszystkiego. Bo przecież jeśli tylko będę się wystarczająco starać i będę wystarczająco dobra, to wszystko pójdzie po mojej myśli i będę szczęśliwa. Haha!!!
Tę iluzję podtrzymywałam przy życiu przez czterdzieści lat. Moja obecna wersja siebie wciąż nie była wystarczająco dobra. Wciąż szukałam nowych sposobów, nowych metod i tricków, a wszystko po to, by w końcu osiągnąć upragnioną równowagę. Pełen ZEN. Nigdy więcej stresu, zawsze w dobrym humorze, pozytywnie nastawiona do wszystkiego i pełna energii. Jednak czasem budziłam się niewyspana lub wszystko szło nie tak, pod nosem za kierownicą swego auta "nakrzyczałam" na dziadka, który jechał zbyt wolno, klient spojrzał na mnie krzywo i.... Oh! Nerwy, stres, przygnębienie... Jeejcie, znów mi nie wyszło, straciłam równowagę. Muszę dłużej medytować, głębiej oddychać, więcej samokontroli.... I znowu stres! Metoda nie działa! Albo mnie brak dyscypliny i konsekwencji w praktyce. Zatem: znowu do pracy.
3 Pryncypia dały mi łatwiejsze i uniwersalne rozwiązanie. Zobaczyłam, jak działa system ludzkiego doświadczania.
Gdzie jest zatem ten "środek", to "wewnątrz"?
Facylitatorzy 3P mówią czasem: "Każde doświadczenie kreowane jest zawsze ze środka na zewnątrz", choć sformułowanie to nie jest do końca poprawne. Nie ma żadnego "zewnątrz" poza twoim procesem myślowym. Jednak nieporozumienia w komunikacji 3P wynikają jedynie z faktu, że to, co opisują 3 Zasady jest przed wszelkimi opisami, słowami, metodami... Jest poza formą (lub przed nią), zatem nie do oddania w formie słów, obrazów, zapachów... Bo to wszystko jest już formą. Każda myśl i każde uczucie. Wykreowane proszę państwa dzięki Myśli, Świadomości i Uniwersalnej Inteligencji dającej wszelkie życie.
Nauczono nas widzieć kreację. To, co już jest. Wyrobiliśmy sobie przekonanie, że jesteśmy odłączeni i wszystko, co poza nami, to świat zewnętrzny. Przyzwyczailiśmy się do przekonania, że nasze szczęście i zdrowie zależy od tej zewnętrznej formy i jeśli tylko stworzymy ją na podobieństwo własnej wyobraźni, wtedy osiągniemy (s)pokój.
Gdy wiesz, że nie ma "zewnątrz", zaczynasz widzieć to kto/co kreuje. Wtedy istniejąca już kreacja przestaje być solidną konstrukcją, nad którą musisz ciężko pracować. Patrzenie "do wewnątrz" nie oznacza patrzenia do wewnątrz fizycznego ciała. Nie jest personalne i nie ma z twoją osobą nic wspólnego. Jesteś częścią większej Całości. Jesteś tą Uniwersalną Inteligencją, która kreuje. A w świecie formy - jest kreacją. Każde doświadczenie (widzenia, słyszenia, czucia....) jest formą. By spojrzeć "do wewnątrz" cofnij się o krok wstecz i zobacz, kto/co kreuje.
Sydney Banks mawiał, że forma, każde doświadczenie, to już jest, "after effect" (skutek, wynik, następstwo). Już jest. Za późno, by coś z tym (z)robić.
Jeśli nadal pozostanę zajęta istniejącą kreacją, jeśli nadal będę szukać rozwiązań i równowagi w świecie zewnętrznym - zawsze będę miała dużo pracy, bo zawsze coś pójdzie nie tak. To nie przyniesie łatwości i lekkości. Nadal będę przyglądać się iluzji.
Spójrz na Źródło wszelkiego doświadczenia. Jesteś jego częścią.
Jako ludzie otrzymaliśmy możność myślenia i świadomość. Dzięki rozumowi mamy możliwość doświadczania separacji od Źródła i tworzenia JA, osobnego od RESZTY.
Każde doświadczenie jest tylko pokłosiem. Każda koncepcja JA jest tylko rezultatem doświadczenia. Nie wynikiem JA w postaci fizycznej. Nie JA-Ania, ale JA-kreacja większej Całości, tej Uniwersalnej Inteligencji, w 3P nazywanej Umysłem.
Jak zatem wyrazić coś, czego wyrazić nie można?
Ciszą ....................
Inaczej się nie da. Wszystko, co przyjdzie po lub w niej, jest "after effect", "too late". Ta Cisza jest odpowiedzią na wszystkie pytania. A może raczej powinnam powiedzieć: w tej Ciszy wszystkie pytania znikają. Jesteś Jednością. Jesteś Ciszą.