Kategoria

Rozważania o...


Prawda jest tylko jedna
19 maja 2021, 22:23
Prawda jest tylko jedna.
To energia w wiecznym ruchu.
Energia jest życiem. Materia jest jego hologramem, iluzją, fatamorganą. Materia kopiuje Prawdę, a nasz umysł jest tego odbiciem. Gdy w tym wiecznym tańcu energii umysł nie nadąża za jej płynnością, wpada w panikę. Jednak rzeczywistość nigdy nie jest tym, czym myślimy, że jest. Nie jest też tym, co nazywamy swą przeszłością czy przyszłością.
 
Dążymy uparcie do stałości, na której nasz zdezorientowany umysł będzie mógł się oprzeć. W stałości szukamy bezpieczeństwa. Ale wszystko wciąż sie zmienia! Jedyną stałą rzeczą na tym świecie jest sama zmiana. Nieustanny przepływ energii, który kreuje naszą wyimaginowaną rzeczywistość. Tak jest, czy to widzisz, czy nie, czy się z tym zgadzasz, czy też nie.
Tworzysz swą rzeczywistość dzięki darowi myślenia. To również czysta energia. Od najmłodszych lat słuchasz innych, przejmując ich koncepcje, modyfikując przekonania i tworząc nowe idee. Koncept własnej osoby zaczynasz nazywać JA. Mówisz: „Taki jestem.” Czyli jaki? Kogo nazywasz JA, skoro nieustannie się zmieniasz? A wraz ze zmianą JA, zmienia sie rzeczywistość JA. Czego chcesz się zatem pochwycić? Jak chcesz znaleźć bezpieczeństwo stałości w wiecznej i nieuniknionej zmienności?
 
Mówimy: „Kiedyś byłeś inny.” Czasem z wyrzutem. Ale czyż to nie najbardziej naturalna rzecz w świecie? Przecież nie tylko ty nie pozostajesz taki sam. Inni również ulegają wiecznej przemianie, choć nie zawsze w kierunku, który tobie odpowiada.
 
Patrząc przez okno widzisz pewien obrazek. Nie musisz się ruszać, by zobaczyć w nim ciągłe zmiany. Zrób krok w dowolnym kierunku, a widok z okna ponownie ulegnie zmianie. Widzisz jeszcze gdzieś stałość? Stałość czyli nieobecność zmiany?
Gdy tracimy bliską osobę, ulegamy wypadkowi czy chorobie lub gdy spotyka nas inne nieszczęście, życie staje sie groźne i nieprzewidywalne. Dlaczego tragedie tak na nas wpływają? Dlatego, że kreują zmiany, których umysł nie chce zaakceptować. Umysł chce zatrzymać stare JA i zaczyna się walka. W takich momentach Twoj umysł przestaje być twoim sprzymierzeńcem i zaczyna działać przeciw tobie. Jeśli trwa to długo, zaczyna się "odbijać" na twej cielesnej powłoce.
 
W naszym ludzkim doświadczeniu wszystko jest możliwe. Zawiera całą gamę uczuć i emocji, które akceptujesz, bądź nie. Jednak nie musisz podążać za swym zaprogramowanym umysłem. Możesz przeżywać życie z perspektywy samego życia.
Życie jest tworzeniem, nie tworem. Bezustanna transformacja. Wiecznym ruchem. Życie nie ma JA. Gdy nie ma JA, znika dualizm. Zostaje przemiana. Energia ulega transformacji, lecz nigdy się nie zatrzymuje. Jest wszędzie. Jest wieczna.
 
Potrafimy wyobrazić sobie tę wibrację energii. Nauka także zaczyna o tym mówić coraz częściej. Ale wciąż nie rozpoznajemy siebie jako energii. Postrzegamy człowieka jako odosobniony twór, odseparowany od reszty, odłączony od Prawdy. Tworzymy dualność „JA i świat”. To powód naszej samotności i smutku. Sami ustaliliśmy, że jesteśmy odłączeni od Całości, by potem przez całe życie szukać połączenia z... Z czym właściwie - tego często nie wiemy. Ale czujemy bliżej nie nazwaną pustkę.
 
Nie musisz szukac połączeń. Nie musisz do niczego dążyć, do nikąd powracać. Już jesteś Jednością, jesteś połączony z Całością Egzystencji. Nigdy nie byłeś od niej odłączony. Po prostu chwilowo o tym zapomniałeś. Jedyne, co jeszcze „uwiera”, to brak tej realizacji.
 
Podczas snu cała twoja rzeczywistość znika. Jest taki moment tuż po przebudzeniu, gdy jesteś połączony z Absolutem. Ale ten moment często pozostaje niezauważony, gdyż bardzo szybko do życia budzi się świadomość. Otwierasz oczy i ponownie rekonstruujesz swoją rzeczywistość: „Mamy wtorek. Musze.... Jestem.... Czuję...” Gdy twoje szukające stałości ego wchodzi do gry, znika poczucie łączności z tą Uniwersalną Inteligencją. Przypominasz sobie, kim byłeś w tej rzeczywistości idąc spać, jakie role spełniasz , co znaczysz... Twoja świadomość odgrywa przed Tobą swój własny film. Znowu jesteś osobną jednostką, która musi wszystko kontrolować, podejmować decyzje i działania. JA aktywuje myśli, a myśli niosą ze sobą emocje, przekładające się na zachowania. Dążenie do stałości utrzymuje cię w kręgu tych samych myśli i emocji. Ale co, jesli akurat tych myśli nie chcesz?
 
I znów zaczynasz walkę. Walkę ze swoim JA. Popadasz w konflikt, który w dłuższych okresach czasu zaczyna wpływać na Twój Rydwan. Twoje ciało reaguje na twoje myśli i emocje. Gdy nie jesteś w zgodzie ze sobą, nie możesz również być w zgodzie z tym, co poza tobą.
 
Każdy z nas ma inne przekonania. Gdy zgadzają sie z naszymi mówimy: „Ale to świetny mądry człowiek.” Haha, czyż to nie komiczne? Ci, którzy się z nami nie zgadzają juz nie są dla JA tacy interesujący.
 
Czasem w zderzeniu poglądów przyjmujemy postawę obronną lub agresywną, zgadzamy się z rozmówcą, choć bez przekonania lub wycofujemy z dyskusji. Ale zawsze jest gdzieś "w podkładzie" chęć przeforsowania swojej racji, przekonania innych, że to ty posiadasz jedyną słuszność. Zaczynasz „wojnę”, jawną lub skrytą.
 
Dopóki będzie trwała „wojna” w twojej własnej głowie, nie unikniesz konfliktów z innymi. Zawsze napotkasz frustrujących cię ludzi czy sytuacje. Twoja osobista tyrania przerodzi sie w publiczną. Wkrotce wszyscy inni też zaczną walczyć, bo każdy chce mieć rację. Wszyscy krzyczą, nikt nie słucha.
 
Żeby usłyszeć innych, najpierw musimy usłyszeć siebie. Usłyszeć swój umysł, który jest pełen myśli, wciąż. Podobno ponad 90% naszych myśli jest nieświadomych. To, co nadążamy zauważać, to drobny ułamek z tych niecałych 10%. Wow!
Nawet nie wypowiadając się głośno, bez przerwy rozmawiamy ze sobą. Niejednokrotnie toczymy schizofreniczny wewnętrzny dialog: „Ale z ciebie głupek!”; „Nic ci nie wychodzi!”; „Jesteś skończonym idiotom!” Brak szacunku do siebie wpływa na to, jak widzą i traktują nas inni.
Zacznijmy siebie słuchać. Nasza psyche i ciało reagują na to, co i jak do siebie mówimy. Poczuj, co się stanie, gdy powiesz do siebie: „Jesteś OK, tylko teraz troszkę zmęczony.”
 
Gdy pozwalasz sobie popełniać błędy, pozwalasz na nie również innym. To samo z emocjami i zachowaniami. Każdy może czuć się czasami zagubiony. Może na zewnątrz wyglądać agresywnie lub depresyjnie, ale gdy zobaczysz w nim to Zdrowe Źródło, które każdy z nas posiada, zobaczysz piękną istotę, taką jak ty i ja. Bądź wyrozumiały wobec błędów. Oceniaj siebie dobrze, by móc widzieć dobry świat. W tej uczciwości umysł łączy się z ciałem. To bardzo ważny związek.
 
Ciało reaguje na myśli. Jeśli są szkodliwe, stara się je zwalczać. Gdy trwa to długo, zmienia chemię w mózgu. Jeśli można zmienić to w jedną stronę, to pewnie także i odwrotnie.
Ciało stawia czoło inwazji, ale czasem przegrywa. Osądzanie, potępianie siebie i innych, to atak na ciało! Jeżeli „prześladowania” ciała trwają wystarczająco długo i intensywnie, zniszczenia mogą okazać się nieodwracalne.
 
Nie musimy widzieć w sobie tyranów. W każdej nowej chwili mamy wciąż nieograniczoną ilość możliwości wyboru. W każdym momencie możemy zadecydować o tym, co myślimy.
 
Spójrz do wewnątrz. Zacznij od siebie. Zobacz w sobie Zdrowie i Szczęście, zamiast skupiać się na tym, co ci „nie gra”. Nie stosuj tego jako sztuczki, metody czy siły woli, ale na zasadzie wglądu. Moment, w którym Widzisz klarownie, bez osądów i koncepcji, bez nazw i etykietek, bez słów niejako.
Ty i świat, wszyscy stworzeni jesteśmy z tego samego materiału, tej samej Całości, pyłu gwiezdnego, a w świecie formy- z myśli.
Czas.
19 maja 2021, 19:40
Idea czasu zastanawia mnie już długo. Czas i jego określenie zawsze było dla mnie nieco abstrakcyjne. Bo czymże właściwie jest czas? Czy istnieje sam z siebie? Nie mogę go zobaczyć, dotknąć, powąchać. Nie mogę odbierać go zmysłami, a jednak w jakiś sposób mogę go doświadczać.
 
"Czas leczy rany."; "To trwa już zbyt długo."; "Dzień płynie powoli."; "Znane są tysiące sposobów zabijania czasu, ale nikt nie wie, jak go wskrzesić." (Einsten) Wszystkie te powiedzenia to całkowicie arbitralne sformułowania, które każdy rozpatrzy indywidualnie.
Ale czy czas jest niezmiennym faktem? Umówiliśmy się kiedyś, że dwunasta w południe to pewna chwila w czasie i przestrzeni. Jednak w tym momencie, większość świata ma inną godzinę, niż pokazuje mój zegar. Jednemu dzień się dłuży, podczas gdy innym na nic nie starcza czasu. "Długo" czy "krótko" oznacza dla każdego inny odstęp czasu, dodatkowo w zależności od sytuacji.
 
A więc czas jest co najmniej względny (jak zresztą już dawno zauważył Einsten). Łatwiej dający się określić jako punkty odniesienia w relacjach rzeczy zmieniających się w czasie względem siebie, aniżeli jako czas sam w sobie. To dość istotne, gdy chcemy ustalić "kiedy". Ale jak te zmienne zmieniają się względem siebie? Jak zmienia się jedno pod wpływem pozostałych i vice versa? Roveli ujął to w taki sposób: "Tak musi być zbudowana fundamentalna teoria wszechświata. Nie musi zawierać zmiennej czasowej, ale musi nam mówić, jak to, co widzimy w świecie, zmienia się względem siebie - jakie związki mogą zachodzić pomiędzy tymi zmiennymi."
 
Ktoś powiedział mi niedawno: Jestem smutna, bo wciąż przeżywam tę stratę sprzed 6 miesięcy." W tej osobie dość szybko nastąpiła realizacja tego, co się dzieje. Po chwili sama dodała: "Jedyne, co może mnie teraz smucić, to przykre myśli w tym momencie o tym, co wydarzyło się pół roku temu." W tej samej sekundzie pojawił się uśmiech na jej twarzy, a smutek jakby się rozpłynął.
Tu znów widzę działanie "nieistniejącego" czasu. Przeszłość, jak sama nazwa wskazuje, przeszła. Odeszła z czasem. Nie istnieje. To, co teraz sprawia ból, to wspomnienie przeszłości w teraźniejszości. Przychodzi myśl, a twój departament efektów specjalnych nadaje jej kolor, zapach, smak... i czujesz ją w ciele. Myśl otrzymała życie, a doznania fizyczne sprawiają wrażenie realności.
 
Znając prawdę o powstawaniu każdego ludzkiego doświadczenia, nie musisz traktować już swych myśli tak bardzo serio. Nadal może być ci smutno (to także ludzkie doświadczenie), ale wiesz, że pod tą pierzyną smutnych myśli jesteś nadal całkowicie OK, że twoje zdrowe źródło jest nienaruszone, a jedynym powodem, dlaczego chwilowo tego nie czujesz, są myśli przesłaniające "Słońce". Ono nadal tam jest i świeci, choć chwilowo zachmurzone.
 
W każdej chwili, w każdym świeżym nowym momencie, masz możliwość dokonania wyboru. Nie na zasadzie sztuczki w postaci pozytywnego myślenia (bo to tylko dużo pracy), ale na bazie wglądu wynikającego z twego wnętrza, wrodzonej Mądrości, która, gdy dasz jej szansę, zamanifestuje się naturalnie w odpowiednim momencie. Gdy umysł jest czysty i spokojny, nie zaprzątnięty myślami i przekonaniami, twoja Mądrość dochodzi do głosu i reaguje zawsze adekwatnie do chwili i jej potrzeb.
 
Jesteśmy Prawdą. Jesteśmy myślami i emocjami, wymieniamy się nimi, nawet znajdując się w róznych miejscach i czasie, gdy do tej wymiay dochodzi. Ta niewidzialna sieć połączeń między nami przemierza czas przeszły i przyszłość, w przekazach ustnych, papierowych, multimedialnych, a nawet bez słów czy obrazów. Jesteśmy siecią, która wykracza daleko poza obręb twojego obecnego ciała i życia, daleko poza przestrzeń tego świata i wszechświata. Hen poza czas.
 
Wszystko jest Jedną Energią, a więc i Wszystko Jest ze Wszystkim połączone. Jesteś częścią tej Jedności. Cała Mądrość jest już w tobie. Teraz i Tutaj - jest zawsze obecna. Nigdzie indziej.
 
Czas. Jedyny, który znam jest TERAZ. Przeszłość już, a przyszłość jeszcze nie istnieje. Jedyne, co mamy, to TERAZ.
 
Jak często żyjesz chwilą obecną?
Symptom ofiary - subtelna sztuczka EGO
18 maja 2021, 10:36
Wydawać by się mogło, że nikt nie lubi być ofiarą. Na pewno nie świadomie, a jednak często słyszymy w rozmowie: "Mam ciężkie życie", "Przechodzę ciężki okres", albo "Wszystko się ułoży, bo jestem silna i zawsze daję radę sama." Przyglądam się temu i zastanawiam się, co właściwie robimy. Patrząc wstecz widzę mistrzynię tej gry w "subtelną ofiarę". Te wszystkie stwierdzenia: "To dobry związek, ale wszystko muszę robić sama.", "Nie mam czasu gotować, ale ktoś to musi robić.", "To świetny dom, ale wymaga dużo nakładów i wszystko oczywiście na mojej głowie."
I wyjaśnienia: "To była najlepsza decyzja.", "Przecież kto, jak nie ja." Z pozoru niewinne stwierdzenia. I logiczne komentarze rozmówców: "To zrozumiałe, że jesteś zmęczona / zła/ zawiedziona..."
 
Co się tu właściwie dzieje? Podjęłam jakąś decyzję lub działanie. To fakt. Miniony. Jednocześnie wyczuwam tu założenie, że powinno być inaczej. Jakiś rodzaj walki z rzeczywistością. Niezgoda. Zmaganie. "Ale spójrzcie na mnie! Daję radę! Jestem dzielna! I najczęściej z uśmiechem wyrażam negację! Jestem po prostu ofiarą okoliczności!" Hahaha!!!
 
Dziś, gdy patrzę na siebie wstecz, mogę się już tylko śmiać. Ale kiedyś nie było mi do śmiechu. Cały świat był przeciwko mnie przez około 40 lat. Co się nagle stało, że mnie polubił? Ja GO polubiłam! I zobaczyłam, jak działa system Trzech Pryncypiów, system ludzkiego doświadczania.
 
Co zobaczyłam w Ani-ofierze? Jakiś rodzaj strachu przed byciem szczęśliwym. Nieodpartą chęć wytłumaczenia wszystkiego, co dobre w życiu i umniejszania temu. Jakiś strach przed tym, czy mi się należy i czy mam prawo być szczęśliwa. "Jest dobrze, ale nie masz pojęcia, ile mnie to kosztuje!" Skąd ten strach?
 
Czyjeś kłopoty wydają nam się zawsze proste w rozwiązaniu.
- "Już tylko się kłócimy, nie wiem, co robić."
-"Kochanie, po prostu odejdź od niego." Proste i logiczne. Gdy jednak dotyczy to nas, system 3P nadaje myślom poprzez zmysły poczucie realności. Czujesz w ciele fizyczne doznania, a to sprawia, że czujesz je jak prawdziwe. Teraz grasz w filmie główną rolę, a twoja świadomość to niejako departament efektów specjalnych, nadający roli kolor, zapach, smak... Jeśli to wszystko czujesz prawdziwie, zatem i "problem" zdaje się być realny. Czyżby był? Co jest w nas, że traktujemy siebie tak bardzo serio?
 
Ego, Ja, Jaźń - czym właściwie jest? Według Sigmund`a Freud`a, "zasadniczą rolą ego jest godzenie (obrona i planowanie) konfliktowych żądań ze strony instynktów, sumienia oraz środowiska zewnętrznego. Ego wytwarza się, ponieważ zaspokojenie potrzeb organizmu wymaga działań w świecie rzeczywistym (obiektywnym) poprzez przekształcanie wyobrażeń w spostrzeżenia. Jest podporządkowane zasadzie rzeczywistości, działa za pośrednictwem procesu wtórnego, sprawuje kontrolę nad funkcjami poznawczymi i intelektualnymi. Ta część osobowości decyduje o przystąpieniu do działania, które popędy i w jaki sposób zostaną zaspokojone, oraz o tym które życzenia zostaną wyparte. Nie należy jednak popełniać błędu utożsamiając ego i świadomość. Nie wszystkie obszary ego są świadome." (Wikipedia)
 
Zawsze uważałam siebie za osobę samodzielną: samodzielną córkę, uczennicę, koleżankę, kobietę, mającą własne zdanie i suwerennie podejmującą decyzje. Taka Zosia Samosia. Teraz widzę, że moja samodzielność nieczęsto wynikała z chęci robienia tego, co robiłam. Zawsze gdzieś z tyłu głowy panowało przekonanie podszyte strachem: "Jeśli ja nie zrobię, nikt tego nie zrobi.", "Zrobię sama, żeby nie musieć się prosić.", "Na pewno dam radę, zawsze daję." Brakowało radości z działania. Wszystko zatem wymagało dużo energii, bo wymyśliłam sobie, że muszę, że teraz, że ja... I uwierzyłam, że tak jest. I świat mi nie pomagał. Ofiara okoliczności. A następnie wewnętrzny komentarz: "Czy ktoś to kiedyś zobaczy, doceni, pochwali...?" Ofiara przezroczystości.
Byłam kompletnie nieświadoma swojego nastawienia i nie widziałam, co właściwie sobie robię. Szukałam winnych i rozwiązań wszędzie, gdzie znaleźć ich nie mogłam. Na zewnątrz.
 
Wszyscy to robimy. To smutne. I męczące. Wynika jedynie z nieświadomości. Gdy nie jesteś świadomy działania systemu, nie jesteś winny tego, co czasem przychodzi ci do głowy. Jednak twoje Źródło jest zawsze zdrowe i nienaruszone. Jesteś jedynie ofiarą nieświadomych myśli i przekonań, które zmienią się, gdy tylko ujrzysz system 3P. Można prościej! I trzeba prościej! Wystarczy już skomplikowanych analiz osobowości i wieloletniej pracy nad sobą.
 
Może nie widzisz jeszcze u siebie "syndromu ofiary". Może trudno odnaleźć ci się w przytoczonych przeze mnie przykładach (po części zaczerpniętych z życia znajomych). Jednak warto stać się uważnym i przyjrzeć się własnym przykładom. Czujesz poświęcenie, oddanie, wyrzeczenia, zaangażowanie i niezłomność, przygniatający ciężar obowiązków, a jednocześnie uważasz, że nikt tego nie zauważa, nie docenia. Spójrz o krok wstecz, a może o krok w przód, i zobacz, co tak naprawdę się dzieje. Kto stworzył plany i scenariusze? Kto zdecydował o działaniu i kto je ocenia? Kto relatywizuje i ubiera wszystko w logikę? Czyją logikę?
 
Być może pomyślisz: JA! Kim zatem jest JA?
Patrząc z perspektywy ośmielam się stwierdzić, że wszelkie "niedogodności" i "nieporozumienia" w życiu wynikają z przekonania, że jesteśmy marionetką w świecie, a nie światem w marionetce. To fundamentalne nieporozumienie niesie za sobą całą serię pomyłek, które w skrócie nazywamy JA. JA, które powinno być dobrze traktowane, zauważane, doceniane, JA mające prawa i obowiązki, JA przekonane o potrzebie regulacji i kontroli... JA, które nie jest świadome faktu, że jest częścią wszystkiego, z niego pochodzi i w nim się zawiera. JA, które samo w sobie jest doświadczeniem. Tak samo czasowe i niestałe, jak każda kreacja, którą tworzy. JA nie doświadcza, JA jest doświadczeniem.
 
Gdy zobaczysz, że cała historia JA jest tylko opowieścią, uświadomisz sobie, że nie musisz się tak bardzo do niej przywiązywać. Nie musisz trzymać się kurczowo teorii JA, które to JA stworzyło. Zamiast walczyć o prawa JA, zobacz, że poza historią JA, to JA nie istnieje. To, co wciąż uważasz i czujesz jak prawdziwe, twoje JA, to tylko system 3P zawsze przy pracy.
 
Czyż zatem wychodzimy z założenia, że wszystkie żądania i walka, mają udowodnić istnienie JA? I najwidoczniej chcemy, by wszystko poza JA działało z nim w porozumieniu i na korzyść JA. Intrygujące!
 
Cała walka i poczucie bycia ofiarą stała się dla mnie nielogiczna i zbędna, gdy tylko zobaczyłam, jak działa system 3P. Zobaczyłam, że nie jestem tym opowiadaniem, nie jestem tą pacynką, ani jej myślami. Jestem doświadczeniem. Czasowym, przemijającym obrazem, którego nie muszę zatrzymywać. Nie mogę nawet. Choć czasem nadal próbuję. Słowa "zawsze" i "nigdy" straciły rację bytu. Nie muszę kontrolować. Nie muszę pisać scenariuszy, by potem uparcie je realizować. Nie muszę walczyć, ani udowadniać swoich racji. Bo z kim niby miałabym walczyć? I o co?
To wszystko tylko fatamorgana. Możesz wykopać głębszą studnię i dosadzać drzewa w oazie, ale to wciąż jedynie fatamorgana. Miraż, nie rzeczywistość.
 
Z jakiego powodu znęcamy się sami nad sobą, kreując wieczną ofiarę okoliczności zewnętrznych? Czy to forma ochrony JA? Mechanizm obronny? Czy ma nam zapewnić bezpieczeństwo? Schronienie? Czy jest jakoby kurtyną, za którą chowamy nasze strachy, lęki, obawy i niepewności? Nasze "etykietki"? Czy ten pancerz pozwala nam się otworzyć, czy izoluje? Pomaga czy szkodzi?
 
Bez historii JA nie ma potrzeby ciężkiej pracy nad scenerią mirażu. Doświadczasz go. To wystarcza. Nie potrzebujesz innych, którzy pochwalą lub zanegują zdobienia i wzornictwo hamaka, rozwieszonego między dwoma palmami. Potwierdzenie świata, że masz prawo istnieć, nie jest ci już potrzebne, gdy wiesz, że jesteś częścią świata i istniejesz. Pytanie czy masz prawo - traci sens. Jak wiele wolności niesie ze sobą realizacja działania systemu ludzkiego doświadczenia. Jakiej lekkości doświadczasz, gdy widzisz paradoks EGO.
 
Zobacz, co się dzieje, a wszelkie mechanizmy obronne, sposoby na poprawienie sytuacji, strach, walka lub ucieczka - odejdą. Nie dlatego, że je zaakceptujesz lub "przerobisz", ale dlatego, że gdy iluzja JA opada, walka z JA i o JA przestaje mieć rację bytu. Staje się nielogiczna. I dzieje się to jako efekt wglądu, a nie ciężkiej pracy. Życie jest piękne. I proste. Nie musisz nic robić. Musisz tylko coś zobaczyć!
Problemy
18 maja 2021, 07:52
Zastanawia mnie ostatnio kwestia naszego przywiązania do problemów i rozmów o nich. Zdarzyło mi się ostatnio, że mój rozmówca stwierdził, że skoro u mnie zawsze OK, to jemu trudno nawiązać ze mną kontakt, połączenie. To mnie trochę zaskoczyło! Czyżby więź z drugim człowiekiem miała polegać na "wymianie" problemów? Dlaczego niby ich brak miałby przeszkadzać nam w nawiązaniu kontaktu?
Przez kolejne tygodnie testowałam tę kwestię na otoczeniu i, ku memu zaskoczeniu, wygląda na to, że mamy spore trudności z cieszenia się chwilą obecną, zwyczajnym byciem.
 
Spotkałam osobę, która powiedziała: "To była miła rodzinna impreza, dobrze się bawiłam, ale gdy wróciłam do domu zorientowałam się, że nikt nie zapytał, co u mnie słychać i zrobiło mi się bardzo przykro." Wow! Przecież dobrze się bawiła!
 
I rzeczywiście: gdy na pytanie: "Co słychać?" odpowiadam: "Świetnie!", rozmowa niemal się urywa, jakby nie było punktu zaczepienia.
Chyba założyliśmy, że nie można być tak po prostu szczęśliwym i zdrowym, że to niemożliwe, a jeśli już, to nie łatwe i niespotykanie. Na tym założeniu rozwinął się cały przemysł "pomocowy": psycholodzy, psychiatrzy, coache i terapeuci, trenerzy duchowi wszelkiej maści... (Nie neguję. Sama korzystam i prowadzę treningi.) Każda z tych metod polega na wspominaniu i rozmowie o "problemach".
 
Kiedy na zawsze odszedł ktoś bardzo mi bliski, przez jakiś czas było mi smutno, płakałam, a nawet byłam zła. Gdy minął okres żałoby, odeszło też uczucie przygnębienia. Jednak przy każdej okazji wspominania smutek powracał. Nic w tym dziwnego, jednak to, co sprawiało ból, to nie sam fakt "odejścia", lecz wszystko, co się z tym dla mnie wiązało, co straciłam, czego już nie doświadczę. Ostatecznie nie śmierć powodowała rozgoryczenie, lecz cała masa ocen i idei, konceptów i przekonań, a przede wszystkim brak zgody na to, co już jest.
Nie potrafiłam także zobaczyć, że to uczucie smutku nie jest czymś stałym. W końcu zawsze był, gdy myśli wracały do wspomnień. Nie widziałam wtedy, że powracające uczucie żalu pojawia się jedynie w chwilach, w których o tym myślę. Czasowo. Przemijająco.
 
Nie zdawałam sobie sprawy, że tak funkcjonuje mózg, tworzący stałe wzory i połączenia, i zawsze powracający do tych wzorów, szablonów myślowych, starych torów. To oczywiście bardzo praktyczne, że każdego dnia nie musimy uczyć się na nowo pisania, czytania czy jazdy samochodem. Jednak w nieświadomym umyśle schematyczne myślenie może działać na naszą niekorzyść.
 
Wydaje się, jakbyśmy byli w posiadaniu jakiejś mentalnej listy tego, co się dzieje w naszym życiu. "Co słychać?", "Dobrze, ALE..." Niemalże tak, jakby pierwsza część odpowiedzi była reakcją na dany moment Tu i Teraz, a jednocześnie gdzieś z tyłu głowy odbywa się inspekcja, mająca na celu wyszukanie wszelkich niedogodności. "Już czuję się dobrze, ale 2 tygodnie temu przeszłam taką grypę, że myślałam, że umrę!"; "Synowi idzie świetnie na studiach, ale żebyś wiedziała, ile go to wszystko kosztuje!"; "Jutro jadę na dwutygodniowe wakacje, ale ostatnie tygodnie musiałam pracować po 15 godzin na dobę, żeby zdążyć!". Jakbyśmy musieli mieć deklarację czy wytłumaczenie na to, że jest dobrze. Jest super, ALE...!!! Jakbyśmy lękali się pozytywnego. Jakbyśmy mieli prawo powiedzieć "super" tylko wtedy, gdy wszystko w naszym życiu układa się idealnie, czyli po naszej myśli. Interesujące!
 
Czego właściwie szukamy w tej postawie? Wspólnoty z rozmówcą? Zespolenia w problemach? Rozwiązań i odpowiedzi? Potwierdzenia? Pogłaskania i pożałowania? Pochwalenia?
 
Byłam kiedyś przygodnym świadkiem rozmowy pewnej pary na ich pierwszej randce. Oboje z namiętnością wymieniali informacje o tym, co poszło nie tak w ich poprzednich związkach i dlaczego nie przetrwały. Hmmm? Fascynujące! Najwidoczniej wydaje nam się ważne i pouczające wiedzieć, co nie udało się w przeszłości. Chyba wierzymy, iż taka postawa pozwoli nam uniknąć podobnych błędów w przyszłości. Czyżby? Czy powracanie do trudności nie kreuje nam obecnej rzeczywistości? Czy wiedząc, jak powstaje ludzkie doświadczenie, nadal mogę wierzyć w sens takiego podejścia?
 
A jednak na pierwszy rzut oka zdaje się, że wymiana "problemów" daje nam poczucie pewnej lekkości, zdjęcia tzw "ciężaru z pleców", połączenia, czujemy się wysłuchani i zrozumiani. Mówimy: "Doskonale rozumiem, co czujesz."; "Wiem, o czym mówisz." Umyka nam jednak jedna fundamentalna prawda: to "zrozumienie" nie wynika z wysłuchania i odczuwania drugiej osoby, ale jedynie z połączenia jej historii z tym, co ona znaczy dla nas. To w pełni wyłącznie nasze wewnętrzne doświadczenie, powstające na bazie słyszanej historii i łączone z naszym osobistym losem i wszystkim, co się w nim zawiera. Nie możemy bezpośrednio przeżywać "problemu" drugiej osoby, a jedynie to, co ten "problem" oznacza dla nas. To wielka różnica! Warto być tego świadomym.
 
To doświadczenie już minęło. Teraz go nie ma, ale dzięki myśleniu jest kreowane na nowo. Gdy wspominam stratę, moje zmysły zaczynają pracować pod wpływem myśli i odczuwam podobne doznania, jak w momencie otrzymania smutnej informacji. Gdy zaczęłabym ci o tym opowiadać, obudziłoby to również w tobie myśli, emocje i fizyczne odczucia. To dobry przykład na to, jak działa system 3P. Umysł - Świadomość - Myśl. Nic poza tym. Trzy Pryncypia zawsze przy pracy. Słyszysz opowieść o stracie bliskiego, kojarzysz to (świadomie lub nie) z własną stratą, którą kiedyś przeżyłeś, a zmysły animują je w postaci emocji i fizycznych doznań i dlatego wydają się realne. Sam zaczynasz czuć smutek, strach, może uronisz łezkę. Jednak nie przeżywasz bezpośrednio mojej straty. Nie możesz. Całe doświadczenie kreowane jest zawsze jedynie ze środka na zewnątrz.
 
Zanim się zorientujesz, siedzisz po uszy w dramacie, który nazywamy współodczuwaniem. Piękna idea.
Jako ludzie jesteśmy w posiadaniu racjonalnego umysłu, dzięki czemu możemy wspominać przeszłość i fantazjować o przyszłości. To dość praktyczne. Jednocześnie, nieustanne powracanie do przeszłych "przykrości" powoduje, że to, co w tym momencie nie istnieje, możemy przeżywać wciąż na nowo, powtórnie i jeszcze raz! Ale!!! Poza myślą w tym momencie, ta kwestia nie istnieje. Żyje jedynie w myśli. Myśl utrzymuje ją przy życiu.
 
Jeśli "wymiana" problemów oznacza dla ciebie kreowanie więzi - świetnie! Be my guest! Rób to, co uważasz za słuszne. I rób to z pełną świadomością i odpowiedzialnością.
 
Co zatem począć z tymi bez problemów?
Trzy Pryncypia nie dają żadnych rozwiązań, wskazówek, nie mówią, jak masz żyć ani co jest dobre, a co złe. Są jedynie opisem tego, jak powstaje ludzkie doświadczenie. Wskazują surowiec, z którego wszystko jest zbudowane. Są przed wszelkimi metodami i ideami, jednocześnie obejmując wszystko i wszystko w sobie zawierając. Fundamentalne i uniwersalne.
Nie pytaj więc, co zrobić z istniejącą już kreacją. Zobacz Co/Kto kreuje...
Świat zewnętrzny
17 maja 2021, 16:33
Wszyscy mamy preferencje tego, w co wierzymy: Bóg, Uniwersum, Natura. Bez względu na to, w czym lokujemy swą wiarę, istnieje przekonanie, że jest coś poza nami, co tworzy i sprawuje opiekę, co daje lub odbiera. Wtedy jest też bardzo istotne, by żyć z tym w zgodzie. Podążamy w pewnych kierunkach lub czynimy pewne kroki, by zdobyć sobie przychylność naszej Siły Wyższej. W większości przypadków nacisk jest kładziony na coś poza nami. Musisz być współpracującym komponentem lub twoje myśli i czyny muszą być w zgodzie z tą siłą lub poddać się jej. Jest zatem coś, co działa na twoją korzyść lub przeciw tobie.
 
Taka koncepcja implikuje, że jest coś poza nami, co jest do osiągnięcia lub do poprawienia, czyli niekończąca się praca. Czy to obietnica raju na koniec ziemskiego życia, czy piękny dom po latach ciężkiej pracy, czy bycie lepszym człowiekiem... Bez względu na to, co obiecuje dany koncept, wierzysz, że jest coś poza tobą, co uczyni twoje życie lepszym czy bardziej wartościowym. Coś tu się nie zgadza!
 
Wydaje się tak rzeczywistym i logicznym, że istnieje coś poza nami, czego możemy doświadczać. Czy to relaksujący dzień na plaży czy dramatyczny szef w pracy. Ale czy rzeczywiście doświadczamy świata na zewnątrz?
Spójrzmy, jak mówią o tym 3 Pryncypia.
 
 
Szczęście nie jest czymś poza tobą. To twój punkt startowy, punkt wyjścia.
Załóżmy, że chcesz nowy dom/samochód/pracę... Ciężko pracujesz i osiągasz, co chciałeś. Jesteś szczęśliwy. Jednak to wciąż jedynie twoje wewnętrzne doświadczenie w danym momencie. Po chwili przychodzi kolejne, np: teraz muszę płacić wysoki podatek czy wstawać o 5 rano. To również wyłącznie twoja wewnętrzna rzeczywistość. Nie możesz przeżywać niczego poza sobą. A zatem nie możesz doświadczać również Boga czy Uniwersum, który ci sprzyja lub nie. Jedyne, co jest, to wewnętrzne doświadczenie. I to nie Ania ma doświadczenie, lecz Ania jest doświadczeniem.
 
Jednak iluzja, że jest coś na zewnątrz, jest ogromna i silna. Iluzja, że są rzeczy poza tobą, po osiągnięciu których doświadczysz szczęścia. I to największy Kosmiczny Dowcip, jak mawiał Sydney Banks, człowiek, który "sformułował" 3P.
Nie możesz doświadczać niczego poza sobą. Doświadczenie jest w pełni wykreowane przez myślenie i świadomość. Nie "twoje myśli" i "twoją świadomość", lecz Uniwersalne Myślenie i Uniwersalną Świadomość. To nie jest personalne, osobiste.
Jesteś doświadczeniem. Wraz z nim zostaje wykreowana twoja osoba. Zobacz, że nie jest ona niczym trwałym, stałym i niezmiennym, a jedynie czasową kreacją, na którą możesz mieć wpływ. Ten wpływ ma swoje ograniczenia, gdyż będąc częścią Wszystkiego, nie jesteś odpowiedzialny za to, co przychodzi ci do głowy. Życie żyje. Nie ogarniesz Wszechświata. Płyń z nim. Doświadczaj każdego obecnego momentu, bo jest jedynym, jaki masz. Porzuć niedostatki kreowane przez umysł na bazie przeszłości, projektując scenariusze przyszłości. W tym momencie jesteś całkowicie OK, bo jesteś!
 
Gdy moment obecny "uwiera", zobacz tylko, czym jest: "Hej, myśl!"; "Hej, doświadczenie!" W przeciwnym razie zaczniesz potrzebować wielu metod i rzeczy, żeby pozbyć się uwierania. Potrzebujesz czegoś na zewnątrz, co wydaje się zapewnić ci spokój i szczęście: ludzie muszą się zachowywać w odpowiedni sposób, na koncie musisz mieć wystarczająco dużo środkow, musisz czuć się tak, nie inaczej... i wtedy będziesz szczęśliwy. Chcesz spokojnego umysłu, a masz jedynie dużo do zrobienia. Dodatkowo skupiasz swoją uwagę na uwieraniu. Zamiast pozwolić mu odejść, dajesz mu moc.
Paradoksalnie, gdy pozwolisz sobie na uwieranie - minie samo i szybko. Gdy zobaczysz, czym właściwie jest - energią myśli w danym momencie, tworzącą doświadczenie - zobaczysz, że nic nie musisz z tym robić.
 
W czymkolwiek widzimy Siłę Wyższą, umiejscawiamy ją na zewnątrz siebie. W rzeczywistości jesteśmy wyrazem boskości, jesteśmy częścią tej Jedności. Wszyscy jesteśmy pyłem gwiezdnym, tak jak trawa, kamienie i wszystko, co we wszechświecie istnieje, zbudowane jest z tego samego kosmicznego materiału. Nie jesteśmy od niego odłączeni.
 
Ta realizacja daje ogromną wolność! Wtedy boskość nie jest czymś, do czego musisz dążyć czy stosować metody, by jej doświadczyć. Uświadom sobie, że jesteś boskością. Jesteś Jednością. (Jakkolwiek patetycznie to brzmi.) Co więcej, dotyczy to wszystkiego: wojny, głodu, smutku, przemocy... One też należą do tej Jedności, choć są tylko myślą, jedną z jej form.
 
Świat zewnętrzny nie istnieje. A raczej istnieje tylko dzięki darowi myślenia. Ta kukiełka jest wszystkim: kreuje i doświadcza kreacji.
 
Nie musisz mi wierzyć na słowo. Sprawdź sam!