Archiwum 18 maja 2021


Niezgoda na to, co jest
18 maja 2021, 15:52
Ośmielam się twierdzić, że wszyscy (nieumyślnie) sprzeciwiamy się rzeczywistości, temu co tu i teraz ma miejsce. Cała masa nakazów, zakazów i opinii na temat trwającej od ponad roku "pandemii" jest niekończącym się źródłem komentarzy. Ale widać to także w "mniejszych", osobistych przeżyciach: partner, który nie zachowuje się tak, jakbyśmy chcieli; dzieci, które wybrały inną drogę życiową od tej, którą preferowali rodzice; pracodawca, który wymaga od nas działań, nie należących do naszych obowiązków; czy deszcz, który pada w nieodpowiednim momencie...
Jest cała masy rzeczy i zdarzeń, których nie chcemy lub chcemy inaczej: "Dobrze, że syn dostał się na studia, ale dlaczego nie wybrał kierunku z lepszymi zapatrywaniami na przyszłość?"; "Świetnie, że partner pracuje, zarabia, ale powinien mieć więcej czasu dla rodziny!"; "Czy ten deszcz nie mógł poczekać, aż dojdę do domu?" Niby niewinne stwierdzenia, jednak przyglądając się bliżej tej kwestii istnieje szansa zobaczenia, jak często stosujemy tę postawę negacji wobec tego, co jest. Coś już jest, ale chcemy, żeby było czymś innym. Intrygujące!
 
Wygląda na to, że każdy z nas ma swoje własne teorie na to, jak powinno wyglądać życie. I przekonanie, że nasze teorie to jedyne słuszne. Zabawne, że piszemy scenariusze życia nie tylko dla siebie, ale także dla rodziny, znajomych, współpracowników i dla całego świata. Tak, jakby każdy indywidualnie posiadł wiedzę o tym, jak powinno być: teraz nie - jutro; ze słońcem, nie z deszczem; w takim, a nie innym tempie; w odpowiedniej (dla mnie) ilości... Gdy rzeczy nie pasują do osobistego scenariusza, zaczyna uruchamiać się jakiś wewnętrzny sprzeciw.
 
Czy zatem powinienem być neutralny? Spokojny i obojętny? Czy nie powinienem mieć zdania na temat różnych rzeczy?
Trzy Pryncypia nie dają żadnych instrukcji ani zadań. Rób, co robisz lub co uważasz za stosowne.
Dziś wydaje mi się zabawne, że uważamy za bardzo istotne mieć opinię na każdy temat. To była moja kwestia - miałam zdanie w każdej materii i uważałam to za ważne i praktyczne. Nadal lubię sobie pogadać - tu niewiele się zmieniło, haha! Jednak od kiedy mój wgląd w 3P się utrwalił zauważam, że dialogi w mojej głowie na temat wszystkich i wszystkiego niemal zniknęły: Pada. Kropka.; Nie mam co jeść-idę po zakupy. Lub nie. Kropka.; Ten pan w kolejce do kasy dużo mówi i głośno. Kropka. Bez rozważań, komentarzy czy ocen. Fakt i kropka. Podejmuję działanie lub nie. To daje wiele przestrzeni, a przestrzeń niesie (s)pokój.
 
Przypominają mi się "przedkoronowe" spotkania z przyjaciółmi w kawiarni czy restauracji. Zawsze znalazł się ktoś w grupie lub otoczeniu, kto głośno dzielił się swoimi opiniami na temat tego, jak powinno być: jak winni serwować kawę; jak składać serwetki; że kieliszki niedomyte, a potrawy źle przyprawione; kelnerzy zbyt wolni, a ceny zawyżone... I ten komentarz trwał często od wejścia, do opuszczenia lokalu.
 
Takie dialogi toczymy często sami ze sobą, w myślach, nie wyrażając ich na głos. Czyż takie monitorowanie wszystkiego wokół nie pochłania ogromnych pokładów energii, którą moglibyśmy przeznaczyć na coś przyjemniejszego? Co chcemy osiągnąć? Czy zmieniamy w ten sposób istniejącą już rzeczywistość? Dlaczego jedni siedzą z uśmiechem, delektując się miłym popołudniem, podczas gdy "opiniotwórca" sprawdza nieustannie swoją wewnętrzną listę za i przeciw? Ocenia: zgadzam się z tym czy nie?; to pasuje do moich osobistych przekonań czy jest z nimi w konflikcie?
 
To niezmiernie ciężka praca! Niezgoda na obecny stan rzeczy i walka z tym, co już jest. Ciągłe kontrolowanie i niejednokrotnie sprawdzanie, czy inni myślą to, co ja. Czyli: mam rację, ale poczuję się lepiej, gdy ją potwierdzisz: Widziałeś to?; Czyż to nie głupie?; Co o tym myślisz? Widocznie istotne jest dla nas zatwierdzenie, potwierdzenie naszej racji.
 
Trzy Pryncypia komunikują w prosty sposób: wszystko, czego doświadczamy zmysłami (widzimy, słyszymy, czujemy...), każde doświadczenie JUŻ TU JEST! Nastąpiła kreacja (dzięki bezustannemu działaniu systemu 3P), doświadczenie zaistniało, a ty siedzisz i selekcjonujesz: to chcę, tego nie chcę, to jest OK, ale to stanowczo odpada.
Zapominasz jednak o jednej fundamentalnej prawdzie: TO JUŻ JEST! After effect. Całe to "wybieranie" (to TAK, to NIE) jest kompletnie bezużyteczne. Nadal możesz wstać i iść do innej restauracji. Lub wypić kawę i naskarżyć na kelnera. Czuj się całkowicie wolny w swych wyborach. Warto jednak być świadomym tego, co tak naprawdę się dzieje. Przyglądasz się istniejącej już kreacji. Spójrz jednak na to, co/kto kreuje.
 
Uciekając w historie, przekonania, oceny koncentrujesz się na "problemie", który poza twoim doświadczeniem nie istnieje. Umysł zaprzątnięty cenzurą i osądami nie znajdzie rozwiązania. Szukasz w złym miejscu, a mianowicie: na zewnątrz. O wiele praktyczniejsze i bardziej pomocne jest zobaczenie, jak powstały "wyobrażenia" i kto je "wyobraził".
Prostota i uniwersalność 3P polega na tym, że odpowiedź jest zawsze ta sama. Zobaczenie, gdzie/jak powstaje kreacja zmienia wszystko. Nie, jako trick czy praca nad sobą, ale jako wynik wglądu, efekt uboczny widzenia.
 
Na poziomie mej świadomości w obecnej chwili widzę, że Życie nigdy nie jest personalne. Z jakiegoś powodu mamy jednak tendencję do odbierania świata bardzo osobiście. Cokolwiek by się nie działo, interpretujemy to w odniesieniu do własnej osoby: "Szef dał mi trudne zadanie - pewnie mnie nie lubi."; "Ochlapał mnie samochód - kierowca na pewno zrobił to złośliwie." Wszystko dlatego, że nie jesteśmy świadomi tego, jak powstaje ludzkie doświadczenie. To jedyny powód, który przychodzi mi do głowy.
 
Wyobraź sobie, że jesteś nieprzytomny lub w głębokim śnie. Jest życie, ale Myślenie i Świadomość są czasowo "wyciszone". Czy nadal masz opinie na temat kierowcy, który cię ochlapał? Gdzie jest wtedy twój świat i twoje oceny? Co się stało z wirusem korony lub z twoim złośliwym szefem? I jest trzeci komponent: Uniwersalna Energia Życiowa, w 3P nazywana Umysłem. Gdy jej zabraknie - doświadczenie również nie będzie mogło zaistnieć. Bez tych trzech elementów (które w rzeczywistości są Jednym) nie może zaistnieć żadne doświadczenie.
 
Gdy tylko to zobaczysz, pojawią się jasność i przestrzeń. Twoje doświadczenie skieruje się samoczynnie do Tu i Teraz, zamiast bezustannie skupiać się na tym, co już zaistniało. Odejdzie przymus zmieniania tego, co jest, chęć walki z wiatrakami.
 
Być może powstaje w tobie pytanie: Co z tym zrobić? Czy mam to wyprzeć, zmienić postrzeganie, myśleć pozytywnie, zaakceptować? Możesz, o ile to możliwe. Ale nie o tym mówię. Poza tym, to ogromnie dużo pracy, a miało być łatwo. Nie mówię, że jeśli czegoś pragniesz, to masz przestać. Albo że masz usunąć lub zaakceptować coś, z czym walczysz. Jeśli widzisz w mym wywodzie jakieś instrukcje - to źle się wyraziłam. Nie chodzi o zamianę jednych przekonań na inne. To, co staram się komunikować, to paradygmat o 180 stopni inny od tego, w którym od pokoleń wzrastamy, a mianowicie: nie patrz na istniejącą już kreację, ale na to co/kto kreuje. Nie na film, lecz na jego twórcę. Nie szukaj w formie, jej postaci i strukturze, ale przed formą.
Skąd pochodzi to doświadczenie? Kto/co je kreuje, przeżywa i ocenia? To wykracza poza personalne, poza JA. Jest życie i jest myślenie. Przeżywasz myśli. Życie jest przeżywane dzięki istnieniu tych trzech komponentów: Umysł - Świadomość - Myśl. Nie twój umysł, świadomość i twoje myśli, ale Uniwersalna Energia - Uniwersalna Świadomość i Myślenie. Wszystko jest Jednym. Wszystko jest ze wszystkim połączone.
 
Nie chodzi zatem o szukanie innej, lepszej myśli, bardziej pozytywnej. One same przyjdą, gdy Zobaczysz działanie systemu 3P. Nie intelektualnie zrozumiesz, ale doświadczysz ich jako następstwa wglądu. Nie jako poszukiwanie lepszego doświadczenia, ale jako czyste BYCIE.
Symptom ofiary - subtelna sztuczka EGO
18 maja 2021, 10:36
Wydawać by się mogło, że nikt nie lubi być ofiarą. Na pewno nie świadomie, a jednak często słyszymy w rozmowie: "Mam ciężkie życie", "Przechodzę ciężki okres", albo "Wszystko się ułoży, bo jestem silna i zawsze daję radę sama." Przyglądam się temu i zastanawiam się, co właściwie robimy. Patrząc wstecz widzę mistrzynię tej gry w "subtelną ofiarę". Te wszystkie stwierdzenia: "To dobry związek, ale wszystko muszę robić sama.", "Nie mam czasu gotować, ale ktoś to musi robić.", "To świetny dom, ale wymaga dużo nakładów i wszystko oczywiście na mojej głowie."
I wyjaśnienia: "To była najlepsza decyzja.", "Przecież kto, jak nie ja." Z pozoru niewinne stwierdzenia. I logiczne komentarze rozmówców: "To zrozumiałe, że jesteś zmęczona / zła/ zawiedziona..."
 
Co się tu właściwie dzieje? Podjęłam jakąś decyzję lub działanie. To fakt. Miniony. Jednocześnie wyczuwam tu założenie, że powinno być inaczej. Jakiś rodzaj walki z rzeczywistością. Niezgoda. Zmaganie. "Ale spójrzcie na mnie! Daję radę! Jestem dzielna! I najczęściej z uśmiechem wyrażam negację! Jestem po prostu ofiarą okoliczności!" Hahaha!!!
 
Dziś, gdy patrzę na siebie wstecz, mogę się już tylko śmiać. Ale kiedyś nie było mi do śmiechu. Cały świat był przeciwko mnie przez około 40 lat. Co się nagle stało, że mnie polubił? Ja GO polubiłam! I zobaczyłam, jak działa system Trzech Pryncypiów, system ludzkiego doświadczania.
 
Co zobaczyłam w Ani-ofierze? Jakiś rodzaj strachu przed byciem szczęśliwym. Nieodpartą chęć wytłumaczenia wszystkiego, co dobre w życiu i umniejszania temu. Jakiś strach przed tym, czy mi się należy i czy mam prawo być szczęśliwa. "Jest dobrze, ale nie masz pojęcia, ile mnie to kosztuje!" Skąd ten strach?
 
Czyjeś kłopoty wydają nam się zawsze proste w rozwiązaniu.
- "Już tylko się kłócimy, nie wiem, co robić."
-"Kochanie, po prostu odejdź od niego." Proste i logiczne. Gdy jednak dotyczy to nas, system 3P nadaje myślom poprzez zmysły poczucie realności. Czujesz w ciele fizyczne doznania, a to sprawia, że czujesz je jak prawdziwe. Teraz grasz w filmie główną rolę, a twoja świadomość to niejako departament efektów specjalnych, nadający roli kolor, zapach, smak... Jeśli to wszystko czujesz prawdziwie, zatem i "problem" zdaje się być realny. Czyżby był? Co jest w nas, że traktujemy siebie tak bardzo serio?
 
Ego, Ja, Jaźń - czym właściwie jest? Według Sigmund`a Freud`a, "zasadniczą rolą ego jest godzenie (obrona i planowanie) konfliktowych żądań ze strony instynktów, sumienia oraz środowiska zewnętrznego. Ego wytwarza się, ponieważ zaspokojenie potrzeb organizmu wymaga działań w świecie rzeczywistym (obiektywnym) poprzez przekształcanie wyobrażeń w spostrzeżenia. Jest podporządkowane zasadzie rzeczywistości, działa za pośrednictwem procesu wtórnego, sprawuje kontrolę nad funkcjami poznawczymi i intelektualnymi. Ta część osobowości decyduje o przystąpieniu do działania, które popędy i w jaki sposób zostaną zaspokojone, oraz o tym które życzenia zostaną wyparte. Nie należy jednak popełniać błędu utożsamiając ego i świadomość. Nie wszystkie obszary ego są świadome." (Wikipedia)
 
Zawsze uważałam siebie za osobę samodzielną: samodzielną córkę, uczennicę, koleżankę, kobietę, mającą własne zdanie i suwerennie podejmującą decyzje. Taka Zosia Samosia. Teraz widzę, że moja samodzielność nieczęsto wynikała z chęci robienia tego, co robiłam. Zawsze gdzieś z tyłu głowy panowało przekonanie podszyte strachem: "Jeśli ja nie zrobię, nikt tego nie zrobi.", "Zrobię sama, żeby nie musieć się prosić.", "Na pewno dam radę, zawsze daję." Brakowało radości z działania. Wszystko zatem wymagało dużo energii, bo wymyśliłam sobie, że muszę, że teraz, że ja... I uwierzyłam, że tak jest. I świat mi nie pomagał. Ofiara okoliczności. A następnie wewnętrzny komentarz: "Czy ktoś to kiedyś zobaczy, doceni, pochwali...?" Ofiara przezroczystości.
Byłam kompletnie nieświadoma swojego nastawienia i nie widziałam, co właściwie sobie robię. Szukałam winnych i rozwiązań wszędzie, gdzie znaleźć ich nie mogłam. Na zewnątrz.
 
Wszyscy to robimy. To smutne. I męczące. Wynika jedynie z nieświadomości. Gdy nie jesteś świadomy działania systemu, nie jesteś winny tego, co czasem przychodzi ci do głowy. Jednak twoje Źródło jest zawsze zdrowe i nienaruszone. Jesteś jedynie ofiarą nieświadomych myśli i przekonań, które zmienią się, gdy tylko ujrzysz system 3P. Można prościej! I trzeba prościej! Wystarczy już skomplikowanych analiz osobowości i wieloletniej pracy nad sobą.
 
Może nie widzisz jeszcze u siebie "syndromu ofiary". Może trudno odnaleźć ci się w przytoczonych przeze mnie przykładach (po części zaczerpniętych z życia znajomych). Jednak warto stać się uważnym i przyjrzeć się własnym przykładom. Czujesz poświęcenie, oddanie, wyrzeczenia, zaangażowanie i niezłomność, przygniatający ciężar obowiązków, a jednocześnie uważasz, że nikt tego nie zauważa, nie docenia. Spójrz o krok wstecz, a może o krok w przód, i zobacz, co tak naprawdę się dzieje. Kto stworzył plany i scenariusze? Kto zdecydował o działaniu i kto je ocenia? Kto relatywizuje i ubiera wszystko w logikę? Czyją logikę?
 
Być może pomyślisz: JA! Kim zatem jest JA?
Patrząc z perspektywy ośmielam się stwierdzić, że wszelkie "niedogodności" i "nieporozumienia" w życiu wynikają z przekonania, że jesteśmy marionetką w świecie, a nie światem w marionetce. To fundamentalne nieporozumienie niesie za sobą całą serię pomyłek, które w skrócie nazywamy JA. JA, które powinno być dobrze traktowane, zauważane, doceniane, JA mające prawa i obowiązki, JA przekonane o potrzebie regulacji i kontroli... JA, które nie jest świadome faktu, że jest częścią wszystkiego, z niego pochodzi i w nim się zawiera. JA, które samo w sobie jest doświadczeniem. Tak samo czasowe i niestałe, jak każda kreacja, którą tworzy. JA nie doświadcza, JA jest doświadczeniem.
 
Gdy zobaczysz, że cała historia JA jest tylko opowieścią, uświadomisz sobie, że nie musisz się tak bardzo do niej przywiązywać. Nie musisz trzymać się kurczowo teorii JA, które to JA stworzyło. Zamiast walczyć o prawa JA, zobacz, że poza historią JA, to JA nie istnieje. To, co wciąż uważasz i czujesz jak prawdziwe, twoje JA, to tylko system 3P zawsze przy pracy.
 
Czyż zatem wychodzimy z założenia, że wszystkie żądania i walka, mają udowodnić istnienie JA? I najwidoczniej chcemy, by wszystko poza JA działało z nim w porozumieniu i na korzyść JA. Intrygujące!
 
Cała walka i poczucie bycia ofiarą stała się dla mnie nielogiczna i zbędna, gdy tylko zobaczyłam, jak działa system 3P. Zobaczyłam, że nie jestem tym opowiadaniem, nie jestem tą pacynką, ani jej myślami. Jestem doświadczeniem. Czasowym, przemijającym obrazem, którego nie muszę zatrzymywać. Nie mogę nawet. Choć czasem nadal próbuję. Słowa "zawsze" i "nigdy" straciły rację bytu. Nie muszę kontrolować. Nie muszę pisać scenariuszy, by potem uparcie je realizować. Nie muszę walczyć, ani udowadniać swoich racji. Bo z kim niby miałabym walczyć? I o co?
To wszystko tylko fatamorgana. Możesz wykopać głębszą studnię i dosadzać drzewa w oazie, ale to wciąż jedynie fatamorgana. Miraż, nie rzeczywistość.
 
Z jakiego powodu znęcamy się sami nad sobą, kreując wieczną ofiarę okoliczności zewnętrznych? Czy to forma ochrony JA? Mechanizm obronny? Czy ma nam zapewnić bezpieczeństwo? Schronienie? Czy jest jakoby kurtyną, za którą chowamy nasze strachy, lęki, obawy i niepewności? Nasze "etykietki"? Czy ten pancerz pozwala nam się otworzyć, czy izoluje? Pomaga czy szkodzi?
 
Bez historii JA nie ma potrzeby ciężkiej pracy nad scenerią mirażu. Doświadczasz go. To wystarcza. Nie potrzebujesz innych, którzy pochwalą lub zanegują zdobienia i wzornictwo hamaka, rozwieszonego między dwoma palmami. Potwierdzenie świata, że masz prawo istnieć, nie jest ci już potrzebne, gdy wiesz, że jesteś częścią świata i istniejesz. Pytanie czy masz prawo - traci sens. Jak wiele wolności niesie ze sobą realizacja działania systemu ludzkiego doświadczenia. Jakiej lekkości doświadczasz, gdy widzisz paradoks EGO.
 
Zobacz, co się dzieje, a wszelkie mechanizmy obronne, sposoby na poprawienie sytuacji, strach, walka lub ucieczka - odejdą. Nie dlatego, że je zaakceptujesz lub "przerobisz", ale dlatego, że gdy iluzja JA opada, walka z JA i o JA przestaje mieć rację bytu. Staje się nielogiczna. I dzieje się to jako efekt wglądu, a nie ciężkiej pracy. Życie jest piękne. I proste. Nie musisz nic robić. Musisz tylko coś zobaczyć!
Problemy
18 maja 2021, 07:52
Zastanawia mnie ostatnio kwestia naszego przywiązania do problemów i rozmów o nich. Zdarzyło mi się ostatnio, że mój rozmówca stwierdził, że skoro u mnie zawsze OK, to jemu trudno nawiązać ze mną kontakt, połączenie. To mnie trochę zaskoczyło! Czyżby więź z drugim człowiekiem miała polegać na "wymianie" problemów? Dlaczego niby ich brak miałby przeszkadzać nam w nawiązaniu kontaktu?
Przez kolejne tygodnie testowałam tę kwestię na otoczeniu i, ku memu zaskoczeniu, wygląda na to, że mamy spore trudności z cieszenia się chwilą obecną, zwyczajnym byciem.
 
Spotkałam osobę, która powiedziała: "To była miła rodzinna impreza, dobrze się bawiłam, ale gdy wróciłam do domu zorientowałam się, że nikt nie zapytał, co u mnie słychać i zrobiło mi się bardzo przykro." Wow! Przecież dobrze się bawiła!
 
I rzeczywiście: gdy na pytanie: "Co słychać?" odpowiadam: "Świetnie!", rozmowa niemal się urywa, jakby nie było punktu zaczepienia.
Chyba założyliśmy, że nie można być tak po prostu szczęśliwym i zdrowym, że to niemożliwe, a jeśli już, to nie łatwe i niespotykanie. Na tym założeniu rozwinął się cały przemysł "pomocowy": psycholodzy, psychiatrzy, coache i terapeuci, trenerzy duchowi wszelkiej maści... (Nie neguję. Sama korzystam i prowadzę treningi.) Każda z tych metod polega na wspominaniu i rozmowie o "problemach".
 
Kiedy na zawsze odszedł ktoś bardzo mi bliski, przez jakiś czas było mi smutno, płakałam, a nawet byłam zła. Gdy minął okres żałoby, odeszło też uczucie przygnębienia. Jednak przy każdej okazji wspominania smutek powracał. Nic w tym dziwnego, jednak to, co sprawiało ból, to nie sam fakt "odejścia", lecz wszystko, co się z tym dla mnie wiązało, co straciłam, czego już nie doświadczę. Ostatecznie nie śmierć powodowała rozgoryczenie, lecz cała masa ocen i idei, konceptów i przekonań, a przede wszystkim brak zgody na to, co już jest.
Nie potrafiłam także zobaczyć, że to uczucie smutku nie jest czymś stałym. W końcu zawsze był, gdy myśli wracały do wspomnień. Nie widziałam wtedy, że powracające uczucie żalu pojawia się jedynie w chwilach, w których o tym myślę. Czasowo. Przemijająco.
 
Nie zdawałam sobie sprawy, że tak funkcjonuje mózg, tworzący stałe wzory i połączenia, i zawsze powracający do tych wzorów, szablonów myślowych, starych torów. To oczywiście bardzo praktyczne, że każdego dnia nie musimy uczyć się na nowo pisania, czytania czy jazdy samochodem. Jednak w nieświadomym umyśle schematyczne myślenie może działać na naszą niekorzyść.
 
Wydaje się, jakbyśmy byli w posiadaniu jakiejś mentalnej listy tego, co się dzieje w naszym życiu. "Co słychać?", "Dobrze, ALE..." Niemalże tak, jakby pierwsza część odpowiedzi była reakcją na dany moment Tu i Teraz, a jednocześnie gdzieś z tyłu głowy odbywa się inspekcja, mająca na celu wyszukanie wszelkich niedogodności. "Już czuję się dobrze, ale 2 tygodnie temu przeszłam taką grypę, że myślałam, że umrę!"; "Synowi idzie świetnie na studiach, ale żebyś wiedziała, ile go to wszystko kosztuje!"; "Jutro jadę na dwutygodniowe wakacje, ale ostatnie tygodnie musiałam pracować po 15 godzin na dobę, żeby zdążyć!". Jakbyśmy musieli mieć deklarację czy wytłumaczenie na to, że jest dobrze. Jest super, ALE...!!! Jakbyśmy lękali się pozytywnego. Jakbyśmy mieli prawo powiedzieć "super" tylko wtedy, gdy wszystko w naszym życiu układa się idealnie, czyli po naszej myśli. Interesujące!
 
Czego właściwie szukamy w tej postawie? Wspólnoty z rozmówcą? Zespolenia w problemach? Rozwiązań i odpowiedzi? Potwierdzenia? Pogłaskania i pożałowania? Pochwalenia?
 
Byłam kiedyś przygodnym świadkiem rozmowy pewnej pary na ich pierwszej randce. Oboje z namiętnością wymieniali informacje o tym, co poszło nie tak w ich poprzednich związkach i dlaczego nie przetrwały. Hmmm? Fascynujące! Najwidoczniej wydaje nam się ważne i pouczające wiedzieć, co nie udało się w przeszłości. Chyba wierzymy, iż taka postawa pozwoli nam uniknąć podobnych błędów w przyszłości. Czyżby? Czy powracanie do trudności nie kreuje nam obecnej rzeczywistości? Czy wiedząc, jak powstaje ludzkie doświadczenie, nadal mogę wierzyć w sens takiego podejścia?
 
A jednak na pierwszy rzut oka zdaje się, że wymiana "problemów" daje nam poczucie pewnej lekkości, zdjęcia tzw "ciężaru z pleców", połączenia, czujemy się wysłuchani i zrozumiani. Mówimy: "Doskonale rozumiem, co czujesz."; "Wiem, o czym mówisz." Umyka nam jednak jedna fundamentalna prawda: to "zrozumienie" nie wynika z wysłuchania i odczuwania drugiej osoby, ale jedynie z połączenia jej historii z tym, co ona znaczy dla nas. To w pełni wyłącznie nasze wewnętrzne doświadczenie, powstające na bazie słyszanej historii i łączone z naszym osobistym losem i wszystkim, co się w nim zawiera. Nie możemy bezpośrednio przeżywać "problemu" drugiej osoby, a jedynie to, co ten "problem" oznacza dla nas. To wielka różnica! Warto być tego świadomym.
 
To doświadczenie już minęło. Teraz go nie ma, ale dzięki myśleniu jest kreowane na nowo. Gdy wspominam stratę, moje zmysły zaczynają pracować pod wpływem myśli i odczuwam podobne doznania, jak w momencie otrzymania smutnej informacji. Gdy zaczęłabym ci o tym opowiadać, obudziłoby to również w tobie myśli, emocje i fizyczne odczucia. To dobry przykład na to, jak działa system 3P. Umysł - Świadomość - Myśl. Nic poza tym. Trzy Pryncypia zawsze przy pracy. Słyszysz opowieść o stracie bliskiego, kojarzysz to (świadomie lub nie) z własną stratą, którą kiedyś przeżyłeś, a zmysły animują je w postaci emocji i fizycznych doznań i dlatego wydają się realne. Sam zaczynasz czuć smutek, strach, może uronisz łezkę. Jednak nie przeżywasz bezpośrednio mojej straty. Nie możesz. Całe doświadczenie kreowane jest zawsze jedynie ze środka na zewnątrz.
 
Zanim się zorientujesz, siedzisz po uszy w dramacie, który nazywamy współodczuwaniem. Piękna idea.
Jako ludzie jesteśmy w posiadaniu racjonalnego umysłu, dzięki czemu możemy wspominać przeszłość i fantazjować o przyszłości. To dość praktyczne. Jednocześnie, nieustanne powracanie do przeszłych "przykrości" powoduje, że to, co w tym momencie nie istnieje, możemy przeżywać wciąż na nowo, powtórnie i jeszcze raz! Ale!!! Poza myślą w tym momencie, ta kwestia nie istnieje. Żyje jedynie w myśli. Myśl utrzymuje ją przy życiu.
 
Jeśli "wymiana" problemów oznacza dla ciebie kreowanie więzi - świetnie! Be my guest! Rób to, co uważasz za słuszne. I rób to z pełną świadomością i odpowiedzialnością.
 
Co zatem począć z tymi bez problemów?
Trzy Pryncypia nie dają żadnych rozwiązań, wskazówek, nie mówią, jak masz żyć ani co jest dobre, a co złe. Są jedynie opisem tego, jak powstaje ludzkie doświadczenie. Wskazują surowiec, z którego wszystko jest zbudowane. Są przed wszelkimi metodami i ideami, jednocześnie obejmując wszystko i wszystko w sobie zawierając. Fundamentalne i uniwersalne.
Nie pytaj więc, co zrobić z istniejącą już kreacją. Zobacz Co/Kto kreuje...